Po wczorajszych problemach ze znalezieniem przystępnego noclegu dziś dowiadujemy się, że przyczyną tego jest dzisiejszy ostatni dzień Starego Roku wg chińskiego kalendarza i hotele są pełne. Ale wszystko dobrze się składa, bo tutejsze China Town jest sporą atrakcją turystyczną samą w sobie, a jak do tego dodamy jeszcze paradę sylwestrową ze smokiem to mamy naprawdę ciekawe wydarzenie :)
W SF temperatura jast min. 5 st. C niższa niż w LA. Dzień rozpoczynamy od podjechania i obstrykania głównej atrakcji, czyli Golden Gate Bridge. Czerwony most robi wrażenie, ale aż do tego stopnia, że jest często wybierany przez osoby chcące skończyć swoje życie w takim atrakcyjnym miejscu poprzez oddanie ostatniego skoku...Miejscowa policja zna dość dobrze ten problem. Przejazd przez most jest płatny, więc zadowalamy się zdjęciami z wybrzeża, tym bardziej, że przecież z samego mostu trudno go będzie w całości zobaczyć :)
Jazda po centrum SF dostarcza nie małych atrakcji i dla osób z lękiem wysokości może stanowić nie małe wyzwanie! Wszystkie uliczki krzyżują się pod kątem prostym i skrzyżowania są wypoziomowane, ale to co widać na progu skrzyżowania (dokładnie widok jest po sam horyzont), przed zjazdem w dół przyprawia o dreszcze! Ograniczenia prędkości są tutaj w zupełności uzasadnione, jeżeli nie planuje się filmowych skoków :) Tzw. TIRy mają zakaz wjazdu do Centrum, ale sporadycznie go łamią, co szybko skutkuje zawieszeniem się na skrzyżowaniu, jak to naocznie zauważyliśmy. Polecamy przejazd znaną Hight Street - której spadek jest tak stromy, że poprowadzona została slalomem...Warto również wjechać na pobliskie wzgórze z wieżą telewizyjną, skąd można zobaczyć całą panoramę centrum SF, choć jeszcze lepsza panorama miasta jest z trochę oddalonej od Centrum góry "Tween Peaks". Zjeżdzając z góry telewizyjnej natknęliśmy się na Muzeum Levis'a (przynajmniej wyglądało jak muzeum), ale w sumie nie jest zbyt ciekawe, choć bezpłatne. Można tam zobaczyć m.in. wszystkie kolekcje jeansów tej marki.
Samo centrum zbudowane jest prawie w całości z bardzo ładnych wiktoriańskich domów, którymi Misia się bardzo zachwycała! Domy te powodują, że SF bardziej przypomina miasta europejskie, niż amerykańskie. A jak dodamy do tego jeszcze Katedrę kopiującą paryską Notre Dame to zupełnie można poczuć się jak w Europie...słynne tramwaje również potęgują ten efekt. Na koniec podjechaliśmy jeszcze pod Pałac/Muzeum Sztuki, który położony jest pomiędzy licznymi oczkami wodnymi z łąbędziami i można poczuć się zupełnie jak w warszawskich Łazienkach Królewskich...