Dzis podejmujemy ryzyko i decydujemy sie na wyjazd na Yukatan, po którym własnie przeszedl 5 stopniowy huragan. Nie wiemy czy drogi sa przejezdne, ale nasz lokalny kierowca busa twierdzi, ze da rade...Po kilku godzinach jazdy robi sie nieciekawie. Momentami cala droga jest pod woda, nie mowiac o okolicznych polach, ktorych wogole nie widac, musimy jechac objazdami, bo glowna droga jest nieprzejezdna przez wode i powalone drzewa. Naszym celem: Chichen-Itza, glowna polnocna osada Majow. Okolo poludnia finalnie udaje sie dojechac do celu i w sumie dzieki huraganowi nie ma prawie wogole turystow...W centrum Chichen Itzy jest piramida El Castillo, jeden z cudów swiata. Jest niesamowita i zbudowana calkowicie wedlug kalendarza Majow - m.in. 18 tarasow (18 miesieczny rok w kalendarzu), 365 schodow (ilosc dni w roku). Ale najciekawsze zjawisko wystepuje tu 2 razy w roku (21 marca i wrzesnia), kiedy nastepuje zrownanie dnia z noca i swiatło słoneczne załamuje się na schodach światyni tworząc wrażenie pełzających węży. Oprocz tej piramidy, z głownych atrakcji jest rowniez najwieksze boisko do gry w pilkę, gdzie jak w innych miastach Majow, przegrana drużyna skazywana była na śmierć.W okolicy Chichen Itzy jest rowniez sporo tzw. cenot, czyli głębokich kilkudziesieciometrowych studni ze słodką wodą, w których można się kąpąć. Byly one uwazane przez Majów za święte i podobno w nich tez skladano ofiary z ludzi. Zaliczamy kąpiel w cenocie Sacbe.Wieczorem dojezdzamy do prawie wymarlego (po huraganie) turystycznego miasteczka Playa del Carmen.