Pierwszy poranek w Australii upływa pod znakiem jetlagu, nie czuję się dość wyspany, a dodatkowo okazuje się, że pogoda jest dość deszczowa - gdzie to Australijskie słońce?? Plan na dziś: zwiedzanie Sydney i spotkanie znajomych (sporo znajomych do podróży można też znaleźć na miejscowym gumtree.com - bardzo popularne w Australii np szukanie znajomych do wspolnego wynajecia campera itp).
Decyduję się zrobić polecany przez Lonelyplanet 5km spacer po głównych atrakcjach centrum Sydney. Zaczynam w Hyde Parku (15 min od Wake Up Hostel) i przez ogrody botaniczne dochodzę do głównego punktu - Sydney Opera, po drodze można również wejść na wieżę widokową. Opera z bliska nie robi już takiego wrażenia, jak z samolotu. Sesja zdjęciowa, niestety ciągle przy lekkim deszczu i wracam do centrum głowna ulica ze sklepami Pitt Str. Popoludniu skręcam jeszcze w William Str w kierunku dzielnicy Kings Cross (Australijski odpowiednik Nowojorskiego Times Sqr) z dużymi reklamami Coca-coli.
Na zwiedzenie Sydney spokojnie wystarczają 2 dni, gdyż wszystkie atrakcje są koło siebie.
Wieczorem w Hostelu codziennie są imprezy w Side Barze z karaoke itp, pełno pijanych angoli, niestety spora ich grupa zameldowała się w moim pokoju i w nocy impreza z baru przenosi sie do pokoju...Rano wszyscy poza nimi (dorm 12 os) wymeldowują się i mają dosyć Angoli...