Pobutka rano, znów 600km do przejechania! Pająki w łazienkach na szczęście pochowały się i można spokojnie umyć zęby :)
Na pierwszy rzut idzie stara stacja telegraficzna (z czasów kolonizowania Australii) w Tennant Creek. Kilka budynków w polu i nic poza tym...jedziemy dalej! Około południa jesteśmy przy Devils Marbles - miejsce must-see! Pośród pustych przestrzeni nagle pojawiają się prawie idealnie okrągłe głazy, podobno z kosmosu. Obszar głazów jest dość spory i można zrobić ciekawe zdjęcia :)
Po kolejnych ok 100km (w okolicy Barrow Creek) dojeżdżamy do stacji, gdzie notowano przypadki zjawisk UFO... Tajemnicze, pustelnicze miejsce z kilkoma figurami UFO, oraz mnóstwem zdjęć, choć nam wydają się naciągane..
Późnym popołudniem (po krótkich postojach m.in. przy farmie mango i punkcie przecięcia zwrotnika Koziorożca) dojeżdżamy do granic Alice Springs i lokujemy się w hostelu. Czas pożegnać naszego kierowcę, gdyż jutro zaczyna się kolejny 3 dniowy etap podróży przez out-back i jak narazie poprzednie 2 miały zupełnie inny charakter, ale równie atrakcyjny! Piwo i impreza w Alice na koniec dnia! :)