Noc w Cheers Backpackers przebiegła ok, hostel dość imprezowy, dziś wieczorem wszystkich gości zabiera party bus na objazd lokalnych klubów, więc będzie się działo :) Poznaję w pokoju kolegę - Rashan, pochodzi z bliskiego wschodu, a w Australii jest na studiach.
Będąc w Surfers Paradise nie można nie zaliczyć surfowania, więc dziś idę zaliczyć lekcję z instruktorem - hostel ma dobre zniżki w szkole GetWet. Pogoda dość pochmurna, ale fale na surfowanie super :)
Razem z 4 innych osób pozbieranych busem po drodze z hosteli jedziemy na wybrzeże i dostajemy różowe deski dla początkujących :) Kilka instrukcji kroków do złapania fali i są już pierwsze rysy na tyłku od piasku... Szczerze powiedziawszy jest to super zabawa, ale wymaga sporo treningu, a jak na stałe mieszka się daleko od wybrzeża to można łatwo wyjść z wprawy. Dwie pierwsze godziny surfowania dość mocno mnie zmęczyły, ale akurat pora już coś przekąsić.
Popołudnie mija na zwiedzaniu centrum Surfers, a wieczorem czas się przygotować na długą imprezową noc, dodatkowo mamy urodziny w hostelu - szwedki, więc impreza zaczyna się już na miejscu.
Docelowo mamy zamiar dotrzeć do klubu SIN CITY - podobno jeden z lepszych i faktycznie tak jest! :)