Wake Up Hostel organizuje 2 razy w tygodniu darmowe "tour"y dla gości po atrakcjach Sydney. Dziś dołączam do wycieczki po plażach Sydney. Naszą niemałą grupę (ok 20os) prowadzi chłopak z recepcji, nieźle zakręcony, z pomalowanymi dla żartu różowymi paznokciami. Podjeżdżamy autobusem miejskim na Tamarama Beach (dość daleko, ok 45min jazdy z Centrum) i stamtąd przejdziemy przez główne plaże stolicy tego "beach-culture" kraju. Po drodze pełna integracja i po chwili znasz już pół hostelu, głównie ludzie 18-25 lat z Angli, Niemiec, Francji, USA z reguły na gap-yearze i z reguły prawie bez grosza...czyli prawdziwy back-packing :)
Dowiadujemy się o licznych historycznych atakach rekinów na plażach, które ciągną się przez całe wybrzeże, ale niestety ze względu na utrzymującą się pogodę deszczową dziś są wyludnione. Popołudniu, po przejściu m.in przez plaże połączoną z cmentarzem (sic!) dochodzimy do najsłynniejszej Bondi Beach. Podejrzewam, że przy pełnym słońcu i tłumach ludzi robi wrażenie, ale dziś nie położyła nas na kolana...Po zjedzeniu w okolicy "Fish&Chips"ow podawanych zawiniętych standardowo w papier (!) za ok 8AUD wracamy do hostelu, kąpieli jednak nie udało się zaliczyć.
Zaliczam z nowymi znajomymi kilka piw w Side-Barze, umawiamy się na spotkania w dalszej podróży (80% turystów jedzie trasą wzdłuż wybrzeża Sydney-Cairns, więc nie jest trudno spotykać się co pewien czas) i wieczorem szykuję się już do nocnej podróży z Sydney na północ, ze starymi znajomymi: Weroniką i Markiem, oraz ich znajomą Niemką Annabel w ich nowo-zakupionym ok 15 letnim samochodzie Ford Crown. Przy okazji dodam, że chyba tylko w Australii można spotkać na drodze osobowe pick-upy (jak na zdjęciu), oraz metalowe rury na zderzakach są tu w standardzie i chronią przed niestety licznymi zderzeniami z kangurami...